Pamiętam jak wyczekiwałem „The Empire”, smaku narobił poprzednik, podobnie poprzedzająca Epka. Poprzeczka była postawiona stosunkowo wysoko. Jak płyta zawitała do mnie zaraz po premierze nie zwlekałem z odsłuchem. Czy się zawiodłem, rozczarowałem? Nie! Ale i jakiś przesadzonych zachwytów też nie było, no ale do rzeczy.
Wrażenia związane z płytą miałem i nadal mam dobre, a nawet bardzo dobre. Widzę, że Vader dalej idzie w tym kierunku, który tak podpasował mi na „Tibi Et Igni”, czyli więcej thrashowych niż death metalowych elementów, które napędzają i rządzą na płytce. Za thrashem tak mocno nie szaleję, ale w wykonaniu Vader bardzo mi odpowiada. Udało im się bowiem zawrzeć w muzyce „coś więcej” i właśnie to „coś więcej” mnie przyciąga. Ba, na „The Empire” można nawet doszukać się nutek heavy metalowych („Iron Reign”). Sprawdziło się też moje przypuszczenie jakoby jednymi z lepszych/ ciekawszych numerów na krążku miał być znakomity „Prayer to the God of War” oraz „Parabellum”, które to znalazły się na epce „Iron Times” i które już przyszło mi zachwalać przy recenzji tegoż mini- albumu, którą niegdyś popełniłem. Kolejnymi kompozycjami, które szczególnie sobie na „The Emipre” upodobałem są wściekły i rozpędzony, trwający niecałe trzy minuty „Tempest” oraz „The Army- Geddon”, którego riffy biorą słuchacza szturmem.
Pozostała część albumu moim zdaniem jakoś specjalnie nie wychodzi przed szereg, ale nie znaczy to, że jest zła, wszystko trzyma poziom. Płyta jest także o prawie dziesięć minut krótsza od swojej poprzedniczki i nieco bardziej skondensowana. Tutaj rządzą krótsze, mniej rozbudowane, ale bardzo chwytliwe i dynamiczne utwory, których słucha się jednym tchem. Jest to twór bardziej prostolinijny w swojej formie. Co prawda „The Empire” w moich oczach „Tibi Et Igni” nie przebija, ale i słabszy też zbytnio nie jest. Jest to solidna, mocna płyta, która trzyma kurs. Mam wrażenie, że zespół podszedł do niej na kompletnym luzie. I w sumie o to w tym chodzi!
Podsumowując, Vader zaserwował nam dzieło jak najbardziej zadowalające, solidne, zachwytów jakiś ogromnych tu nie ma, ale płyta się broni i pokazuje, że zespół cały czas jest w znakomitej formie. „The Empire” mogę z czystym sumieniem polecić, uważam, że każdy znajdzie na niej coś co mu podpasuje, dokładnie tak jak to miało miejsce u mnie. Dobra robota Vader!
Przemysław Bukowski