
Toto, XIV, Frontiers Records, 2015
Toto od wielu już lat nie potrafiło nikogo zaskoczyć. Pomimo dostrzegalnego marazmu w twórczości grupy nie można jednak powiedzieć, aby muzycy nagrywali płyty słabe bądź znacząco odbiegające od ich dotychczasowego poziomu. W toku działalności muzyków zagubiła się jednak przebojowość i lekkość takich albumów jak „IV”, „Faranheit” czy „The Seventh One”.
Ostatni album studyjny, nagrany w roku 2006, „Falling in Between” pozostawił pewien niedosyt, który -jak się zdawało- zespół nie zdoła już zrekompensować dalszymi płytami. Toto przestało bowiem w międzyczasie istnieć a Steve Lukather zajął się kontynuowaniem solowej kariery. Chociaż z artystycznego punktu widzenia przyniosła ona kilka doskonałych albumów (np. „All’s Well That Ends Well”), to nie zyskała szerszego odzewu w świecie muzyki. Reszta członków zespołu powróciła do sporadycznego udzielania się na płytach innych wykonawców. Dopiero kolejne już nieszczęście, które spotkało rodzinę Porcaro (choroba Mike’a Porcaro, którego brat, Jeff Porcaro, zmarł w roku 1992 z powodu miażdżycy tętnic) doprowadziło do reaktywowania się zespołu, w celu uzyskania wsparcia finansowego dla chorego przyjaciela. Tym razem bez Bobbiego Kimballa, z którym pożegnano się bez większego żalu. Jego miejsce zajął Joseph Williams- były wokalista zespołu oraz bliski przyjaciel Paicha i Lukathera. W tym składzie uczczono 35 rocznicę powstania zespołu, nagrywając świetne DVD koncertowe z Polski. Wydawało się, że tak właśnie zakończona zostanie historia Toto. Wraz z sukcesem albumu nastąpił jednak znaczący wzrost popularności, co wykorzystać postanowiła firma fonograficzna. Doskonała zgoda panująca między muzykami jak i prawne obligacje wynikające z podpisanych umów zaowocowały podjęciem prac nad kolejnym albumem studyjnym. Steve Lukather: Zeszliśmy się pięć lat temu, ale czerpaliśmy naprawdę wiele przyjemności ze wspólnego grania a kiedy wyszła płyta Live z zapisem występu w Polsce i ni stąd ni zowąd firma zażądała od nas kolejnego albumu studyjnego stwierdziliśmy, że lepiej po prostu go nagrać. I nie tylko nagrać, ale zrobić to jak tylko najlepiej potrafimy.W ten sposób powstał Toto „XIV” będący najlepszym chyba dokonaniem muzyków od czasu wspomnianego siódmego albumu. Niewątpliwie, dziesięć miesięcy wytężonych prac w studiu nie poszło na marne.

Chociaż nie można w przypadku „Czternastki” mówić o jakimkolwiek przełomie, to dzięki wydarzeniom zapoczątkowanym koncertem zespołu w Łodzi otrzymaliśmy płytę naprawdę niezwykle udaną. Cieszy to tym bardziej, że właściwie nikt już nie spodziewał się kolejnego „klasycznego” albumu Toto, a to, że z takim właśnie mamy do czynienia, jest dla mnie sprawą oczywistą. Szczerze polecam.
Kuba Kozłowski, Ocena: 4+
U nas obowiązuje skala szkolna:
1- poniżej wszelkiej krytyki
2- cudem się prześlizgnął
3- przeciętnie, ale w normie
4- synu, jesteśmy dumni
5- gratuluje prymusie!
6- blisko absolutu
Tekst ten ukazał się pierwotnie w serwisie www.dnamuzyki.net do którego serdecznie zapraszam!
(Łącznie odwiedzin: 276, odwiedzin dzisiaj: 1)