Najnowsza płyta kultowego zespołu Marillion już zdobywa, zaledwie kilka tygodni po premierze, jedne z najlepszych ocen od czasów, gdy skłóceni i wewnętrznie rozbici muzycy wydali album „Clutching At Straws”. Wówczas głosem zespołu był charyzmatyczny Fish a desperacja, bezsilność i złość wyrażana była w ich muzyce bardziej bezpośrednio i otwarcie. Na osiemnastym w dyskografii albumie, Steven Hogarth targany jest podobnymi emocjami co jego poprzednik, a jednak daje im upust w dużo bardziej zrównoważony, niemal „angielski” sposób – pomimo nawet faktu, że jak wyjawia w wywiadzie, z Anglią ostatnio nie jest mu po drodze.
Tytuł nowego albumu jest jednocześnie odważny i kontrowersyjny. W jaki sposób powinniśmy go rozumieć? Czy ucieczka przed politycznymi, ekologicznymi czy społecznymi problemami to jedyne rozwiązanie jakie mamy?
No cóż, robię się coraz starszy, nagrałem już wiele płyt, napisałem wiele tekstów i zaśpiewałem wiele piosenek. Ja i zespół nie wiemy jak wiele jeszcze albumów będziemy w stanie przygotować – może trzy, cztery albo pięć – kto wie? Dotarłem do takiego momentu w moim życiu, że jeżeli mam cokolwiek powiedzieć to chciałbym aby dotyczyło to spraw ważnych. Tak więc na płycie „FEAR” starałem się podnosić kwestie, o których moim zdaniem należy mówić głośno. Robiłem to z nadzieją, że może w ten sposób skłonię ludzi do przemyśleń, wyrobienia sobie własnego zdania. Nie mówię nikomu w jaki sposób powinien postrzegać świat. Jedyne co pokazuje, to sposób w który ja sam odnoszę się do otaczającej mnie rzeczywistości. A jestem zaniepokojony. Ze strachem patrzę na to, co nadchodzi. Dokładam do tego jeszcze wstyd jakim wypełnia mnie mój własny kraj i kierunek w którym podąża. Tymi uczuciami chciałem się podzielić ze słuchaczami z nadzieją, że on sami dojdą do własnych konkluzji
W utworze “Only Love Will Set You Free” który nagrałeś z Richardem Barbierim na album “Not The Weapon But The Hand” śpiewasz: “Tylko strach związuje ci ręce, zaślepia cię, tylko strach sprawia, że wpadasz w złość” a następnie dodajesz “chrzań wszystkich i uciekaj (Fuck everyone and run – co stanowi również tytuł najnowszej płyty Marillion –JK)”. Można więc powiedzieć, że tego typu uczucia i myśli nawiedzały cię od dawna, na długo zanim zaczęliście pracę nad najnowszym albumem.
Tak to prawda, gratuluje spostrzegawczości. Myśl, którą tu wyrażam nasunął mi lekarz z Holandii o którym napisałem zresztą również utwór „Happines is The Road” (z płyty pod tym samym tytułem-JK). Stwierdzenie, że tylko miłość uczyni cię wolnym wzięło się z tych samy przemyśleń, podobnie fragment o ucieczce. Jako, że w utworze „Only Love Wille Set You Free” śpiewam właśnie „Fuck everyone and run” można to potraktować jako zapowiedź nowej płyty Marillion. Odpowiadając na pytanie, tak, te rzeczy tkwiły mi w głowie przez długi czas jeszcze przed nagraniem albumu. Nawarstwiały się, buzowały i w końcu dałem im pełen upust.
„FEAR” nie jest albumem łatwym czy przystępnym dla słuchaczy. Należy poświęcić wiele godzin aby móc odkryć przeróżne warstwy z których składają się wasze nowe utwory. Czy myślisz, że we współczesnym zabieganym świecie młodsi ludzie zainteresują się niemal siedemdziesięcio minutową płytą?
Nie mam pojęcia. Wydaje mi się, że nie jest moim zadaniem tworzenie takiej muzyki, którą będzie łatwo sprzedać. Jestem pewien, że żaden z członków Marillion nie przejmuje się tym, kto będzie słuchał naszych albumów, jak ich będą słuchać, czy płyta trafi do radia, czy utwory będą emitowane w telewizji. Te sprawy naprawdę nie zaprzątają nam głowy. Być może jest to z naszej strony czysta głupota. Powiedziałbym nawet, że raczej jest tak na pewno (śmiech). Tworzenie sztuki, której nie umie się sprzedać nie jest objawem zbytniej inteligencji. Trzeba jednak pamiętać, że sztuka jest sztuką i nie należy do obowiązków artysty handlowanie nią. Artysta ma tworzyć, a potem inni ludzie mają wymyślić sposób, jak z nią trafić do ludzi. Zgadzam się więc, że my jako Marillion, tworząc tak długie utwory na pewno nie ułatwiamy zadania osobą odpowiedzialnym za marketing. Tym bardziej, że sytuacja na rynku tylko się pogarsza. Ludzie słuchają muzyki na ipodach czy MP-trójkach w krótkich salwach muzyki a całe ich życia to seria niekończących się „największych przebojów”. Dla nich nie ma już całych albumów, są tylko pojedyncze piosenki upchnięte w playlisty. Marillion i tak nie pasuje do takiej kultury słuchania. Odcinamy się od niej, ale czasami fakt, że odcinasz się od czegoś powoduje, że stajesz się bardziej zauważalny.
Ostatni raz gdy miałem okazję z tobą rozmawiać wspominałeś, że twoim zdaniem w historii Europy nadciąga przełomowy moment. A później brexit stał się faktem. Czy to wydarzenie w jakiś sposób na Ciebie wpłynęło? Co myślisz o tym potężnym politycznym zamieszaniu?
No cóż myślę, że cała ta sprawa jest niezwykle wstydliwa. Myślę, że to wielka szkoda, że większość Brytyjczyków postanowiła opuścić Europę w czasach, kiedy powinniśmy być razem bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości. Myślę, że głosujących wprowadzano w błąd. Większość oddawała głos za wyjściem z Unii jako przejaw protestu, wyrażenie niezadowolenia z własnego życia i motywowana chęcią obarczenia kogoś „obcego” odpowiedzialnością za ten stan rzeczy. Wiesz, typowy Brytyjczyk otwiera gazetę i czyta a następnie chce przerzucić odpowiedzialność za własne problemy na ludzi, którzy do Anglii przyjechali z kontynentu, odbierając, jak każą nam wierzyć gazety, prace Brytyjczykom. A to nigdy nie jest takie proste. Dla polityków i mediów zawsze najlepszym rozwiązaniem jest stworzenie pewnego rodzaju „straszaka” którym można szczuć obywateli i reagować na ich frustrację. Myślę więc, że ci, którzy głosowali za wyjściem z Unii reprezentowali podejście, które można nazwać po prostu naiwnym. I pewnie duża część z nich zadecydowałaby inaczej, gdyby referendum powtórzono. Wydaje mi się, że ludzie ci zdążyli już zauważyć, że wyjście z Unii Europejskiej w niczym im tak na prawdę nie pomoże. Jeżeli chodzi o mnie, to ja głosowałem za pozostaniem w Unii. Moje podejście jest takie: jest nie tylko jedna Europa ale jest też jeden świat, więc wszystko to, co łączy ludzi i ich zbliża jest czymś, do czego ja zmierzam. W końcu my wszyscy chcemy tego samego, jesteśmy ludźmi: musimy jeść, musimy spać, potrzebujemy domu, chcemy się zakochać, chcemy dorobić się gromadki dzieci o których dobrobyt dbamy. W tym sensie jesteśmy tacy sami. Jest o wiele więcej rzeczy, które nas łączą niż tych które mogą nas podzielić. Fakt, że ludzie zwracają tak dużą uwagę na różnice jest przykry. Bo tak naprawdę, niewiele nas różni.
Czy możemy nazwać FEAR concept albumem? Pytam o to, ponieważ ostatnim razem gdy rozmawialiśmy nie byłeś tego aż tak pewnym.
Uważam, że byłoby zbytnim uproszczeniem nazwanie go albumem koncepcyjnym, ale równocześnie zbyt prostym byłoby uznanie, że jest to jedynie zbitka niezależnych utworów. Trzy z pięciu kompozycji zawartych na albumie jest ze sobą bardzo ściśle powiązanych. Mam na myśli „El Dorado”, „New Kings” i „Living in Fear” – one wszystkie wpisują się w ten sam pomysł. „White Paper” również, ale w mniejszym stopniu a „The Leavers” prawdopodobnie wcale nie pasują do układanki. Chociaż oczywiście możesz zawsze powiedzieć, że The Leavers dotyczy Brexitu, ale nie o to mi chodziło, gdy pisałem ten tekst.
Kilka miesięcy temu powiedziałeś: “za ludzkim zachowaniem stoją dwa czynniki: miłość i strach, a wszystko co dobre bierze się z miłości”. Czy uważasz, że obecnie strach zaczyna nad miłością przeważać?
Myślę, że istnieje takie niebezpieczeństwo. Przez to właśnie mieliśmy brexit, również strach wywołuje wojny czy motywuje terroryzm. Musimy stykać się z takimi emocjami na co dzień. Wystarczy wejść do internetu i od razu zostaniesz przytłoczony ilością nieuprzejmymi i pałającymi nienawiścią osób. Oczywiście, w tym samym czasie można zaobserwować wiele pozytywnych aspektów sieci, jak na przykład strona www.change.org gdzie ludzie starają się działać na rzecz pozytywnej zmiany i pokoju. Wiesz, suma summarum my, jako ludzie, zawsze na końcu dostajemy to na co sobie zapracowaliśmy. Uważam, że każdy człowiek może mieć dokładnie to co sobie wymarzył. Zawsze może dotrzeć do celu. Dlatego naszym obowiązkiem jest takie wykorzystanie wszelkich dostępnych możliwości aby uczynić świat lepszym. W odróżnieniu od siedzenia cicho i czytania tych cholernych gazet, które zwalają winę na innych patrząc przez pryzmat religii, pochodzenia czy koloru skóry. Najprościej jest wskazać „kozła ofiarnego” i dlatego tym bardziej należy znaleźć odwagę aby stanąć w obronie ludzi, którzy są zdesperowani albo prześladowani. Myślę, że jest absolutnie karygodne, że Anglia nie przyjęła więcej uchodźców. Karygodne jest też to, że Polska ich nie przyjęła. Uważam, że takie podejście bierze się z arogancji i samolubności…
A nie z raczej dosyć dobrze uzasadnionego strachu?
Na pewno również ze strachu, ale część z tych ludzi straciła wszystko co posiadali: swoje domy, swój kraj w tym właśnie momencie każdy porządny człowiek powinien do takiej osoby wyciągnąć pomocną dłoń i spróbować pomóc.
Kiedy słuchałem waszej nowej płyty miałem wrażenie, że tęsknicie za dawnymi czasami, może za starą Anglią, którą pamiętacie z przeszłości. Czy się mylę?
Nie, myślę, że masz rację. Zresztą śpiewam w jednym z utworów („The New Kings”, część „Why Is Nothing Ever True” – JK)
„Czy pamiętasz czas, gdy myślałeś, że coś znaczysz, wierzyłeś w sens szkolnych piosenek, sens umierania za swój kraj – kraj który się o ciebie troszczy. Jeżeli kiedykolwiek było to czymś więcej niż kłamstwem bądź wyrazem naiwności, to i tak obdarty zostałem już ze złudzeń”.
Tak więc w samym tekście dawałem już wyraz temu, że to w co wierzyłem mogło być przez cały ten czas po prostu mitem. Złudnym uczuciem, które pielęgnowałem w młodości, a które kazało mi myśleć, że Anglia reprezentowała pewne wartości. Była honorowa i szlachetna. Niestety, już tego nie odczuwam w ten sposób i już dłużej w to nie wierzę. Straciłem wiarę w swój kraj. Uważam, że jeżeli w przeszłości Anglia miała powody do dumy to obecnie nic z nich nie zostało. Niesłychanie mnie to zasmuca, bo zawsze byłem niezwykle dumny z mojego pochodzenia. Teraz już tego o sobie powiedzieć nie mogę.
A czy zgodzisz się, że FEAR jest pełen niepokoju i nostalgii?
Hmmm, nostalgii? Nie wydaje mi się, aby album powstał w przypływie nostalgii (chociaż wcześniejsze wypowiedzi H świadczą o czymś innym –JK). Raczej pisałem go w złości. Tylko, że jak coś się pisze w złości, a następnie chce się to zaśpiewać udając równie wkurzonego, to wówczas brzmi się sztucznie. Całość nabiera cech melodramatu. Im spokojniej śpiewasz tekst będący wyrazem złości, tym więcej nadajesz mu siły. Wówczas złość pozostaje w jedynie w znaczeniu słów a nie w samym charakterze wykonania. W trakcie nagrywania zdarzało mi się nawet nagrywać na nowo całe duże fragmenty utworów, bo zdawało mi się, że brzmię w nich zbyt nachalnie i dramatycznie.
Dziękuję Ci za wywiad i mam nadzieję, że wasz pobyt w Warszawie upływa przyjemnie.
Oczywiście- zresztą jak zawsze.
Wiem, że czeka was teraz długa trasa koncertowa, i cieszę się, że zawitacie do Łodzi na słynny Marillion Weekend.
Również bardzo się z tego powodu cieszę. Każdy kto przyjdzie będzie miał możliwość spędzenia trzech dni z naszą muzyką graną na żywo. Później faktycznie czekają nas dwa lata dalszej promocji albumu.
Współczuję ciężkiej pracy!
Cóż, lepsze to niż wydobywanie węgla (śmiech)
(śmiech) To prawda!
Rozmawiał Jakub Kozłowski
(Łącznie odwiedzin: 166, odwiedzin dzisiaj: 1)