Peter Murphy – człowiek z klatki. Peter Murphy dysponuje czymś, co mogę określić magnetyzmem. Źródło magii jego piosenek w dużej mierze spoczywa w jego osobowości i dorobku życia. To postać, dzięki której muzyka jest zawsze świeża i przede wszystkim nieśmiertelnie poważna. Gdy się go słucha, odnosi się nieodparte wrażenie udziału w tajemnym rytuale, misterium dźwięku na ołtarzu muzyki. Ponieważ składa on ofiarę całym sobą.
Peter jest osobą, która nigdy nic nie robiła pod publikę. Coverowałem Bowiego, zanim to stało się modne – mógłby powiedzieć Murphy – a nawet wystąpiłem u jego boku w „Zagadce nieśmiertelności”. Oczywiście nigdy tego nie powiedział, a jego wampiryczny, „gotycki” image, słynna scena w klatce, odbijały mu się czkawką przez całe artystyczne życie. Cóż można na to poradzić, gdy artysta dysponuje bardziej upiornym obliczem niż Bela Lugosi. Ale właśnie to oblicze współgra z jego niezwykłym, barytonowym głosem. To wszystko w niezwykły sposób wpływa na wyobraźnię słuchacza, który widzi w nim kogoś w rodzaju mistyka ciemności, który swoją muzyką odsłania przed nim rąbka tajemnicy wieczności. Peter Murphy udowadniał, że jest artystą zbudowanym z najcenniejszego dla muzyki kruszcu. To artysta nieprzewidywalny, przewrotny, z chochlikiem w oczach a jednocześnie niezwykle wrażliwy, inteligentny i do cna oddany swojej twórczości. Moja fascynacja tą osobą zaczęła się od usłyszenia go po raz pierwszy w zespole Bauhaus, który miał ogromny wkład w rozwój muzyki z gatunków gothic. W swojej twórczości czerpał także inspiracje z glam rocka, a poprzez łączenie stylów stał się niedoścignionym wzorem do naśladowania dla innych artystów.
Muzyka zespołu wywarła duży wpływ nie tylko na ówczesną scenę cold wave, ale także dała początek nowemu wymiarowi mrocznego brzmienia. Niestety na przełomie 1982 i 1983 roku wewnątrz formacji zaczęło robić się jeszcze bardziej zimno. Koledzy z zespołu nie potrafili poradzić sobie z popularnością Petera. Muzycy czuli się pokrzywdzeni, że wszelkie zasługi związane z zespołem przypisuje się właśnie jemu. Nie podobało im się nawet to, że artysta wziął udział w kampanii reklamowej kaset firmy Maxell, w efekcie czego jego twarz stała się jeszcze bardziej rozpoznawana, a Peter otrzymywał coraz więcej propozycji. Jego prywatne osiągnięcia zawodowe pogarszały stosunki wewnątrz grupy.
Konflikt miał załagodzić właśnie wspólny występ w czołówce do filmu „Zagadka nieśmiertelności”. Jednakże, specjalnie zmontowane sceny, pokazywały jedynie Murphy’ego, nie uwzględniając reszty muzyków. Wokalista nie był do końca świadomy, że jego kariera wzbudzała tak wiele negatywnych emocji wśród kolegów. To doprowadziło w 1983 roku do rozpadu formacji. Zazdrość potrafiła chód zamienić w bryłę lodu i zamrozić relacje międzyludzkie. Nie zmienia to jednak faktu, że Peter Murphy wielkim artystą jest, o czym świadczy udana dalsza kariera solowa.
Graż Bełz