Chwila ciszy, oczom słuchaczy ukazuje się posępny stary cmentarz, ogród śmiertelnego piękna skąpany w niebieskawej poświacie. Nagle wchodzi mocny, ciężki riff, torujący sobie drogę niczym walec. Tak oto zaczyna się teledysk do „Casket Garden” szwedzkiego Dismember.
Nie będę ukrywał, że obok Necrophobic to mój zespół numer jeden, jeżeli chodzi o szwedzki death metal. Mają charakterystyczne, głębokie, piaskowe i niskie brzmienie zainspirowane niegdyś Entombed. Bądź co bądź znali się z tą ekipą, zwłaszcza z Nickim, który nie tylko wymyślił im nazwę i zrobił logo, ale też wsparł zespół na basie podczas nagrywania ich pierwszego dema. Do tego dochodzą riffy, którym w niektórych przypadkach strukturą bliżej do thrash/ heavy niż czystego death metalu oraz niesamowite, maidenowskie solówki. Chwytliwość połączona z ciężarem i agresją plus domieszka melodyjności. Po prostu wyśmienita uczta dla uszu!
„Massive Killing Capacity” z 1995 to mój drugi (po „Like an Everflowing Stream”) ulubiony krążek tej sztokholmskiej grupy. Jest wypełniony po brzegi kompozycjami, do których nie sposób nie machać banią. Tłuste, ciężkie partie gitar momentalnie wpadają w ucho. Na szczególną uwagę zasługują kompozycje „Crime Divine”, „Collection by Blood” oraz sztandarowy „Casket Garden”, do którego nakręcono całkiem fajny wideoklip. Jak na złość, jest to płyta Dismember, która otrzymała bardzo niskie recenzje i wiele niepochlebnych opinii. Oczywiście nie obyło się bez narzekania zawiedzionych fanów. Wiadomym jest, że zespół nie będzie co chwila nagrywał kolejnego „Like an Everflowing Stream” czy „Indecent and Obscene”. Nie można młócić bez przerwy tego samego tylko ze względu na oczekiwania osób trzecich. Dobrze, że albumy są zróżnicowane, nieschematyczne, że nie trafiają równo w gust każdego słuchacza. Dla mnie osobiście płytka jest bardzo udana i niesamowicie nośna. Fakt, różni się zasadniczo od swoich poprzedniczek, bo jest nieco mniej agresywna i serwuje nam na przemian utwory szybkie i wolne. Powstał jak na tamten czas materiał nietypowy dla Dismember, którzy na ogół serwowali nam same agresywne numery. Niektórym może to przeszkadzać, ja natomiast niespecjalnie zwracam na to uwagę, ani mnie to ziębi, ani grzeje, jeżeli dobrze się tego słucha.
Bardzo polecam tę płytę tym, którzy nie są przywiązani do określonych schematów i tym, dla których liczy się nie tylko oklepana recepta na death metal (żeby nie było, też lubię oklepane recepty, ale nie non stop, trzeba dopuszczać do siebie i coś innego, człowiek nie krowa).
Przemysław Bukowski
Wydawnictwo In Rock Music Press oraz Muzyka z Bocznej Ulicy przypominają, że już w listopadzie 2020 roku na rynek Polski trafi genialna książka opisująca całą historię grindcore’u i death metalu. Legendarna, odnowiona, mająca niemal 600 stron książka Alberta Mudriana „Oblicza śmierci. Niewiarygodna historia death metalu i grindcore’u” nadciąga!