Materiał, który chcę tu pokrótce omówić,  to zapis specjalnego koncertu Vader, który odbył się w Białymstoku 4 Marca 2015. Zespół zagrał wtedy same stare, klasyczne utwory z dem oraz pierwszych płyt. Czy przebili swoje nagrane do tej pory materiały live? Raczej nie, wciąż „Live in Japan” króluje w tej materii, niemniej jednak ów koncert, zarówno gdy słucha się go w wersji audio czy ogląda (dostajemy zarówno płytkę audio jak i dvd), emanuje niezwykłą aurą. Jakiś specjalnych fajerwerków się tu nie znajdzie, brzmienie też nie powala, ale ma coś w sobie.

Vader obudził ducha dawnych dni, przypomniał utwory, które mimo tylu lat, zabrzmiały świeżo i porywająco. Słychać co prawda, że Peter ma już nieco zdarte gardło, no ale z takim stażem na scenie i z tyloma koncertami za sobą to kto by nie miał, lecz mimo wszystko daje radę i świetnie prowadzi to piekielne, death metalowe misterium, nie dając publice wytchnąć ani na moment. Może mało tu dialogu z narodem zgromadzonym pod sceną, ale czy jest to tak mocno potrzebne w nie wiadomo jakiej ilości? Najważniejszy jest generalny kontakt, który jest, i sama sztuka, a tej tutaj pod dostatkiem. Vader ze Spiderem (stale jestem pod wrażeniem solówek Marka, mistrzostwo świata!), Halem i Jamesem w składzie to odrodzona bestia, która łoi aż miło na najwyższych obrotach.

Zespół przez niespełna godzinę częstował publikę swą energią, pasją i oddaniem najbrutalniejszym dźwiękom poczynając od otwierającego koncert, niemiłosiernego „The Wrath”, przez takie klasyki jak „Final Massacre”, „Vicious Circle” czy „Dark Age”, kończąc wręcz hymnowym „Necropolis”. Brawa należą się także za klimatyczną, grobową scenografię (kto nie widział to ma teraz pretekst aby obejrzeć koncert), która była dopełnieniem tego co działo się na deskach sceny w białostockiej „Zmianie Klimatu”.

Niniejsza sztuka może i nie przebiła dotychczasowych osiągnięć Vader jeżeli chodzi o wydawnictwa koncertowe, ale z pewnością zasługiwała na rejestrację i wydanie, przede wszystkim za niecodzienną atmosferę i tak genialne odegranie starych, kultowych utworów, zwłaszcza tych jeszcze z lat 80-tych (Giń Psie!). Jak widać na poniższym zdjęciu Witching Hour dołożyło wszelkich starań aby i wizualna oprawa tego materiału była wyjątkowa, wybór Chrisa Moyena na autora okładki był strzałem w dziesiątkę. Wyszło totalnie!!! Wydawnictwo zaiste godne polecenia, i to nie tylko fanom Vader!

Przemysław Bukowski

(Łącznie odwiedzin: 372, odwiedzin dzisiaj: 1)