
Rozważania na temat „Heaven and Hell” muszą, już niejako kanonicznie, rozpoczynać się od krótkiego podsumowania niezbyt szczęśliwych lat w muzycznej historii Black Sabbath, uwieńczonych nagraniem słabego, w powszechnej opinii, „Never Say Die”. Przed opisem zmian jakie nastały wraz z dołączeniem do grupy Ronniego Jamesa Dio należy, równie obowiązkowo, popastwić się nad muzykami Sabsów. Wspomnieć kilkakrotnie w jakim to urągającym wszelkiej godności stanie znalazł się Bill Ward. Jak to Geezer Butler przytłoczony problemami osobistymi odliczał dni ilością wstrzykiwanych „działek”. Na koniec trzeba jeszcze z niesmakiem zagaić o potwornym pijaństwie Ozziego, które uniemożliwiało mu już wszelką (a i tak w przeszłości ograniczoną) działalność artystyczną. I oczywiście należy również przyznać, że wszystko to zgodne jest z prawdą. Może poza faktem, że ani ”Technical Ecstasy” ani ”Never Say Die” nie były płytami złymi. Co więcej, do takiego miana było im jeszcze bardzo, bardzo, daleko.
Jeżeli szukamy powodów, które spowodowały utknięcie Black Sabbath w marazmie muzycznym to należałoby najpierw przyjrzeć się Tonemu Iommiemu. Nie oszukujmy się, fakt, że Ozzy został wokalistą, a nie, na przykład, hodowcą strusi wynikał tylko i wyłącznie z szczęśliwego zbiegu okoliczności. Bill Ward pomimo potężnej budowy ciała miał charakter wiecznego popychadła, co uniemożliwiało mu przeforsowanie jakiegokolwiek własnego muzycznego rozwiązania- o ile takie posiadał. Z kolei Geezer pochłonięty został przez rock’n’rollowy styl życia wzmacniany kryzysem rodzinnym. Osobiste problemy doprowadziły go do stanu w którym było mu, po prostu, wszystko jedno.
Większą część winny za tą sytuacje należy przypisać Iommiemu, który, od momentu odejścia z Jethro Tull, dobrowolnie brał ciężar prowadzenia zespołu w całości na własne barki. Wzmacniał tym samym lenistwo, samozadowolenie i destruktywne tendencje pozostałych muzyków. Brak inspiracji z zewnątrz, niemoc artystyczna kolegów, brak głowy do prowadzenia własnych interesów (na czym zyskał niebotyczne pieniądze poprzedni manager Sabbatów, Pat Meehan) oraz życiowa naiwność związana z faktem, że muzycy nie należeli do intelektualnej elity kraju, doprowadził do załamania na wielu płaszczyznach. Kryzys muzyczny oznaczał jednak wyłącznie, że Black Sabbath byli w stanie dostarczyć publice albumy „jedynie” dobre w sytuacji, gdy za każdym razem spodziewano się od nich dzieł przełomowych.
Wyrzucenie Ozziego miało charakter Girardowskiego polowania na „Kozła ofiarnego”, którego poświęcenie pozwalało oczyścić atmosferę w grupie. Kości zostały rzucone, wina za całe zło została niesłusznie przypisana wokaliście. Muzyczna ablucja przyniosła jednak efekt, a pojawienie się Ronniego Jamesa Dio dało Iommiemu tak potrzebną inspirację do dalszego działania. Efektem okazał się jeden z najlepszych albumów rockowych wszech czasów. Black Sabbath ponownie wzbił się na wyżyny popularności, a muzyczna stagnacja została przezwyciężona. O wiele poważniejsze konsekwencje miał mieć jednak kryzys „mentalny”, którego nie udało się pokonać przez wiele kolejnych lat.
AMERYKAŃSKI ENTUZJAZM

Po nagraniu albumu „Mob Rules” równie dobrego, jak „Heaven and Hell” drogi muzyków, w dość niesympatyczny sposób, ponownie się rozeszły. W konsekwencji Black Sabbath nagrali ”Born Again” najdziwniejszą w swojej karierze płytę. Tak pod względem muzycznej zawartości (muzycy starają się być na niej tak mroczni, że zakrawa to na niezamierzony pastisz) jak i składu personalnego. Po kolejnym załamaniu Billa Warda i zaangażowaniu Beva Bevana powstała hybryda chętnie określana mianem Electric Black Purple. Wszelkie działania Black Sabbath ponownie naznaczone zostały chaosem, co właśnie w doborze muzyków widać najlepiej. Przyjęcie Iana Gilana, kompletnie niezainteresowanego muzyką zespołu, wynikało z wspólnej pijatyki. Posadzenie za perkusją Beva Bevana wymusił za to manager Don Arden. Ów projekt, od początku skazany na porażkę, wprowadził Sabatów w kolejne lata głębokiej stagnacji.
JAKUB KOZŁOWSKI
tekst ten pierwotnie ukazał się w serwisie www. dnamuzyki. net do którego serdecznie zapraszam!
(Łącznie odwiedzin: 1 751, odwiedzin dzisiaj: 1)