RIVERSIDE
SEN W WYSOKIEJ ROZDZIELCZOŚCI
MAURYCY NOWAKOWSKI
RIVERSIDE
Stwierdzenie, że Riverside jest jednym z najpopularniejszych i najlepiej znanych na świecie polskich zespołów wydaje się truizmem. Nie trzeba o tym przekonywać ani znawców sceny progresywnej ani tysięcy fanów, którzy zawsze wspierają zespół w trakcie jego występów na żywo. Albumy nagrywane na przestrzeni ostatnich piętnastu lat ugruntowały pozycję, scementowały go i zapewniły międzynarodowy rozgłos muzykom. Ukoronowaniem losów Riverside, wymiernym świadectwem jego znaczącej roli artystycznej, stała się nagroda The Progresive Music Awards przyznana w roku 2016 za utwór „Towards the Blue Horizon”. Jednak uznanie ze strony muzycznego establishmentu nie decyduje wcale o wyjątkowości Riverside – ta wynika z umiejętności łączenia odmiennych stylistyk, tworzenia pięknych melodii, sprawnego operowania klimatem oraz budowania historii, które rozbudzają wyobraźnię i skłaniają do refleksji.
Pasja tworzenia
Niezwykła popularność jaką zdobył Riverside staje się faktem oczywistym dopiero wówczas, gdy spojrzymy na historię zespołu z perspektywy czasu, znając już losy muzyków od wydania „Out of Myself” po najnowszą, „Eye of The Soundscape”. Gdy jednak Mariusz Duda, Piotr Grudziński, Piotr Kozieradzki i Michał Łapaj rozpoczynali wspólną działalność, międzynarodowy rozgłos wydawał się tak odległy, że wręcz nierealny. Mówiąc o początkach Riverside Mariusz Duda wspomina: To właśnie tworzenie muzyki było dla nas największą frajdą a naszym celem wcale nie było „przebić się” i zaistnieć na rynku. Chcieliśmy po prostu grać, tak dla siebie, sprawiało nam to ogromną przyjemność i mieliśmy wrażenie, że tworzy się naprawdę coś interesującego. W tamtym czasie chcieliśmy po prostu zarejestrować nasz pierwszy album.
Dążąc do tworzenia muzyki intrygującej i nieoczywistej Riverside zdołał osiągnąć coś jeszcze – odbudować i wzmocnić w Polsce zainteresowanie stylem progresywnym. Pierwsza dekada XXI wieku nie była łaskawa dla artystów tworzących w podobnej stylistyce. Najsłynniejszy wówczas polski zespół progresywny, Collage, pozostawał w uśpieniu, Quidam, po wydaniu płyty „Pod niebem czas” targany zmianami personalnymi zakończył działalność. Chociaż Polska od zawsze pozostawała wierna swojej słabości do muzyki progresywnej, to nowe zespoły nie miały w zasadzie żadnych szans na szersze zaistnienie. Dla firm fonograficznych inwestycja w młode, ambitne projekty muzyczne oznaczała ryzyko finansowe, którego nikt nie był skłonny podejmować. W ówczesnych realiach rynkowych płyty nie sprzedawały się dobrze, a zbudowanie przez muzyków silnej pozycji wśród fanów mogło trwać latami. Również debiut Riverside spotkał się z początkową odmową tak Metal Mind Productions jak i Mystic. Płyta „Out of Myself” tłoczona i rozpowszechniana własnym sumptem przez Riverside szybko zwróciła uwagę zagranicznych wydawców, co skłoniło również Mystic do zmiany swej początkowej decyzji.
Burza mózgów
O ile jednak już debiutancki longplay przyciągnął uwagę zagranicznych wydawców, to warto pamiętać, że muzycy zespołu od długiego już czasu zdobywali doświadczenie w świecie muzyki. Riverside nie był wcale pierwszym projektem dla większości z jego członków. Na długo przed zwrotem w kierunku progresji Piotr Kozieradzki budował swoją pozycję na polskiej undergroundowej scenie death metalowej, grając w zespołach takich jak Hate, Thunderbolt czy Domain. Z kolei „Grudzień” (Piotr Grudziński) zdołał nagrać ze swoim doom metalowym projektem Unnamed dwie udane płyty The Black Monk oraz A Beauty of Suffering a Poetry of Dreams. Spośród późniejszych twórców fenomenu Riverside właściwie jedynie Mariusz Duda od początku pozostawał wierny wpływom progresywu tworząc i nagrywając wraz z węgorzewskim zespołem Xanadu. Potrzeba było jednak różnych spojrzeń na muzykę, osobowości wywodzących się z odrębnych środowisk artystycznych oraz zderzenia odmiennych muzycznych wrażliwości aby powstać mogła nowa jakość. Duda: To co się działo na początku było bardzo spontaniczne. Każdy z nas miał coś ciekawego do powiedzenia. Wszystko było niezwykle kolorowe i różnorodne. Byłem osobą z największym doświadczeniem związanym z tym rodzajem muzyki, wiedziałem, jakich błędów nie powinniśmy popełniać w Riverside. Chciałem uciec od okropnej neo-progresywnej stylistyki brzmieniowej tworząc jednak dłuższe, ambitniejsze formy cechujące się bogatą instrumentalizacją. Przede wszystkim już od samego początku postawiliśmy na to ,aby wykorzystać fakt, że każdy jest z innego świata, co myślę pomogło nam stworzyć swój własny styl.
Styl ten dojrzewał i ewoluował na przestrzeni kilku kolejnych lat dając nam tak intrygujące płyty jak wspomniany już debiutancki „Out of Myself”, muzycznie dojrzalszą ‘Rapid Eye Movement” czy tak zwaną „Trylogię tłumu” (płyty „Anno Domini High Definition”; „Shrine of New Generation Slaves” oraz Love, Fear and the Time Machine”). Wraz z wydaniem pierwszego albumu poza granicami polski zespół nawiązał również współpracę Travisem Smith’em – artystą niezwykle cenionym w środowisku, tworzącym okładki takich wykonawców jak Opeth, Katatonia czy King Diamond. Wielowarstwowość muzyki zyskała tym samym wsparcie w postaci nieoczywistych obrazów, wywodzących się niejako z pogranicza jawy i snu.
Łącząc muzyczne światy
Nie ulega wątpliwości, że to, co od razu przychodzi na myśl, gdy wspomina się o twórczości Riverside to specyficzny nastrój zawarty na poszczególnych albumach, na podstawie którego słuchacz może stworzyć swoją własną, indywidualną wizję muzyki. Odbierać ją przez pryzmat własnej wrażliwości i odczuć. Riverside nigdy nie sugerował jasnych interpretacji czy bezspornych odpowiedzi pozostawiając słuchaczom swobodę, w sposobie interpretacji poszczególnych utworów. Mariusz Duda: Jest kilka elementów, do których zawsze przykładam dużą wagę czy to słuchając, czy tworząc muzykę. Jednym z nich jest melodia, która jednak musi pozostawać w głowach słuchaczy na dłużej. Komponując szukam więc kolejnych warstw i kolejnych głębi. Istotny jest też nastrój i rytm. Riverside pozostaje w swej twórczości wierny podstawowemu znaczeniu słowa progresyw, rozumianemu jako postęp, poszukiwanie nowych możliwości ekspresji. Dlatego też w twórczości warszawiaków odnajdujemy zawarte na równych prawach elementy metalu, ambientu czy elektroniki wzbogacanych o długie instrumentalne pasaże. Ponownie oddajmy głos Mariuszowi Dudzie: Są pewne zakresy, muzyczne światy które wybiera sobie każdy z artystów. Może ich być pięć, osiem czy dwadzieścia – nie ma to znaczenia. Następnie artyści łączą ze sobą te światy tworząc swój unikalny styl. Zawsze przykładałem dużą wagę do głębi i sfer emocjonalnych. Pomimo, że płyty Riverside są stylistycznie zróżnicowane, to na każdej z nich te właśnie elementy pozostawały mocno zaakcentowane.
Sen w wysokiej rozdzielczości
Książka, którą Państwu prezentujemy to zapis muzycznej przygody zapoczątkowanej wspólną pasją, która dzięki talentowi i ciężkiej pracy dała początek jednemu z najważniejszych zespołów w historii polskiej fonografii. Można powiedzieć, że piętnaście lat na scenie to zbyt krótki okres by pokusić się o podsumowania czy refleksje, a tym bardziej aby ubierać je w obszerną formę autobiografii. I zapewne byłoby to prawdą, gdyby chodziło o jakikolwiek inny zespół niż Riverside. Piętnaście lat na scenie były dla zespołu, właściwie niemal od samego początku, okresem nacechowanym artystycznym i komercyjnym sukcesem. Muzycy opublikowali w tym czasie siedem albumów z których absolutnie każdy spotkał się z pozytywnym przyjęciem prasy muzycznej oraz bezgranicznym wręcz uwielbieniem ze strony oddanych fanów. W ciągu tych piętnastu lat zespół nieustannie się rozwijał, pokonywał stylistyczne granice doskonaląc własny styl. Jednak gdy do zespołu Riverside zwrócił się Maurycy Nowakowski z propozycją przygotowania biografii odpowiedź nie była wcale tak oczywista. Mariusz Duda: W zespole podniosły się głosy, że za wcześnie na biografię jednak w pewnym momencie Maurycy użył dość przekonującego argumentu. Powiedział nam mianowicie, że być może kolejna taka okazja już się nie trafi. Być może za pięć, dziesięć lat nasza popularność przygaśnie, być może teraz jest ten najlepszy moment. Nie należy odkładać życia „na potem” – i dzięki temu, że zgodziliśmy się na tę książkę mogliśmy dowiedzieć się wielu rzeczy z ust Grudnia.
W okresie poprzedzającym wydanie biografii miała miejsce olbrzymia tragedia, która kilka miesięcy temu wstrząsnęła muzycznym środowiskiem. Śmierć doskonałego gitarzysty Piotra Grudzińskiego, jednego z współtwórców Riverside, postawiła pod znakiem zapytania dalsze losy muzyków. Chociaż obecnie wiadomo, że zespół będzie kontynuować karierę, to książka ta stała się również niejako hołdem złożonym Piotrowi oraz zapisem jego nieocenionej roli w kształtowaniu wspaniałej historii Riverside. Mamy nadzieję, że z przyjemnością sięgną Państwo po tą niezwykłą publikację, pozwalając, aby tytułowy „Sen w wysokiej rozdzielczości” stał się również Państwa udziałem.
Jakub Kozłowski