11 miesięcy od wydania, a ja dopiero biorę się za ten album… Ale cieszę się, że zdążyłem z nim jeszcze w tym roku. Dlaczego? Bo ten album to absolutne arcydzieło! Cały czas jestem pod jego wrażeniem, a to co na nim usłyszałem wciąż świdruje mi głowę. Tu się po prostu dzieje! Nie dość, że Shining wykazuje się absolutną konsekwencją w obranym stylu już od wielu lat i serwuje nam ten charakterystyczny dla siebie, depresyjny Black Metal, to jeszcze potrafi swoją muzykę urozmaicić w taki sposób, że mamy tu sporo intensywnego, siarczystego grania z nieznacznymi domieszkami industrialu, ale i różnych smaczków, nastroju, klimatu, a przede wszystkim emocji. „X: Varg Utan Flock” jest tym wszystkim przepełniony, to materiał tak esencjonalny i pełny, że z pewnością nie zostawi obojętnym nikogo kto się z nim zetknął, czy dopiero zetknie.
Wszystko zaczyna się od pełnego ognia „Svart Ostoppbar Eld”, który lekko po dwóch minutach przechodzi w nastrojowe akustyczne spowolnienie zwieńczone genialną solówką Hussa. Potem krótka zagrywka basu i powrót do energii z początku, tylko po to aby za moment ponownie było nastrojowo. Idealny otwieracz na koncerty i zapowiedź tego co usłyszymy na płycie. Dalsza część albumu przynosi podobne, bogate kompozycje, które przeplatają pełną złości i furii dynamikę, świetne riffy, swoistą Black Metalową siarkę z klimatycznymi zwolnieniami w które wplatane są tęskne, nostalgiczne zagrywki i znakomite sola gitarowe (potężny, znany już z singla „Jag Ar Din Fiende” to aż nadto dobry tego przykład). To wszystko buduje serce i duszę płyty. Warto wspomnieć również o adaptacji „Nocturnu” Chopina pod postacią „Tolvtusenfyrtioett”, liczącego niecałe 3 minuty utworu zagranego tradycyjnie w stosunku do oryginału, wyłącznie na fortepianie. Ciekawy i ambitny zabieg, który dodaje materiałowi bonusowego uroku. Całość albumu wieńczy „Mot Aokigahara”, kompozycja poświęcona niesławnemu lasowi u podnóży góry Fuji będącemu drugim na świecie miejscem w którym popełniane jest najwięcej samobójstw. W dawnych czasach był też obszarem związanym z duchami, miejscem rytualnym. „Mot Aokigahara” ma w sobie nieskończone pokłady mroku, smutku, niepokoju, nasączonej dreszczem i groźbą atmosfery. Istna emocjonalna bomba! To swoista ścieżka dźwiękowa do opisanego w tej kompozycji miejsca przepełnionego cieniem śmierci i wszechobecną ciszą. Dawno nie słyszałem czegoś równie poruszającego.
Co tu dużo mówić. Jednym słowem mamy do czynienia z kolejnym, doskonałym albumem Kvarfortha i jego zespołu, śmiem twierdzić, że najlepszym od czasów „Halmstad”. Kończąc tą reckę wciąż siedzę zamyślony nad tym co właśnie usłyszałem mając przy okazji niedosyt tego, że być może nie w pełni przekazałem wam to co muzycznie ma do zaoferowania „X: Varg Utan Flock”, lecz z pewnością mogę dodać na koniec jedno. Już w tej chwili wiem, że ten materiał będzie dla mnie jednym z absolutnych evergreenów, do których regularnie będę wracał. Moja płyta roku 2018!
Przemysław Bukowski