May Blitz powstało na gruzach świetnego blues rockowego projektu Bakerloo, który doczekał się raptem jednego albumu zanim jego gitarzysta Clem Clempson postanowił wzmocnić skład formacji Colosseum. Pozostawiło to sekcję rytmiczną Bakerloo, basistę Terry’ego Poole’a i perkusistę Keitha Bakera w dość kłopotliwej sytuacji. Najprostszym rozwiązaniem było założenie własnej formacji i podjęcie próby zwojowania czegoś na ciągle chłonnym brytyjskim rynku wydawniczym. A w każdym razie tak się początkowo muzykom wydawało…
Do kształtującego się składu dokooptowano kanadyjskiego wokalistę Jaimie’go Blacka poszukującego akurat jakiegoś zajęcia na brytyjskiej ziemi, które pozwoliłoby opłacić rachunki. Jego angaż przyniósł zresztą podwójne korzyści, gdyż okazało się że również z niego całkiem przyzwoity gitarzysta. Po angażu nowego członka zespół rozpoczął obowiązkowy objazd po lokalnych klubach i przybytkach tanecznych, w trakcie których nowopowstałe power trio miało nie tylko okazję zarobić kilka funtów, co przede wszystkim ograć i uformować swój nowy, autorski repertuar. Okazało się jednak szybko, że dla „Ojców założycieli” trudy życia w biedzie, ciężkiej, cowieczornej pracy na deskach sceny i w zasadzie brak szerszych perspektyw na szybkie podniesienie się z dna muzycznego łańcucha pokarmowego jest po prostu zbyt trudne. Przyzwyczajeni do odrobinę większej sławy i szacowniejszej pozycji w hierarchii artystycznej (chociaż, nie oszukujmy się, o Bakerloo również słyszało niewielu a jeszcze mniej przejmowało się ich losem) szybko pomachali Blackowi na pożegnanie i zakotwiczyli się w Uriah Heep (Baker) i Vinegar Joe (Poole – tutaj ciekawostka: O posadę w zespole bezskutecznie ubiegał się również Phill Collins).
Jedyny pozostały na placu boju Jamie Black nie zamierzał się poddawać. Role się odwróciły i z niedawnego nabytku Jamie Black stał się tym, który do zespołu angażuje innych. Jego wybór padł na Tony’ego Newmana (perkusja) i Reida Hudsona (bas, wokal) dzięki czemu skład May Blitz ostatecznie się ukonstytuował. Formacja prezentowała specyficzny, odrobinę niepokojący blues rock wzmocniony o wpływy psychodeli i hard rocka. Twórczość formacji mocno oparta była na gitarowych riffach, co bardzo dobrze słychać już na pierwszej płycie, wydanej w roku 1970 dla wytwórni Vertigo.
Wystarczy jednak pojedyncze spojrzenie na obie okładki, aby zdać sobie sprawę, że mamy do czynienia z awangardowym projektem muzycznym, który od samego początku nie miał wielkich szans na komercyjny sukces. Zespół przyjął zresztą taktykę, którą obecnie nazwalibyśmy „zrób to sam” – oprócz komponowania uznali bowiem za stosowne samemu wyprodukować swój debiut, co, przyznajmy, rzadko kiedy okazuje się trafną decyzją. May Blitz wyraźnie zabrakło kogoś, kto spoglądając z boku na dokonania muzyków mógłby wydobyć z poszczególnych kompozycji większy potencjał. Patrząc jednak na to z drugiej strony, na album trafiły dokładnie takie kompozycje, jakie chcieli na nim widzieć muzycy. Formacja skazana była jednak na zapomnienie pomimo muzycznie bardzo intrygujących utworów. Wśród nich osobiście wyróżniłbym „Dreaming”, „Tommorow May Come” oraz, przede wszystkim wspaniale niepokojące dzięki gitarowej zagrywce „Smoking the Day Away” z debiutu, oraz „8 Mad Grim Nits” z płyty „The 2nd of May”, drugiego albumu wydanego raptem rok po debiucie (tym razem już pod okiem producenta Johna Anthonego).
Trudno obecnie zrozumieć, na co konkretnie liczyła wytwórnia Vertigo angażując May Blitz. Jeżeli na oszałamiający sukces i duże pieniądze, to któryś z oficjeli bardzo się pomylił. Zespół bytował na granicy opłacalności a to oznaczać musiało zakończenie współpracy z muzykami. Gdy okazało się, że z tego pieca chleba nie będzie Vertigo odwróciło się plecami do May Blitz a muzycy zmuszeni byli z braku dalszych perspektyw zakończyć działalność. Kanadyjczycy Black i Hudson wrócili do Kanady a Newman, w późniejszym czasie, dołączył do Jeffa Becka. Grał również w zespole The Hollies.
Jakub Kozłowski: Entuzjasta muzyki hard rockowej, progresywnej, metalowej oraz klasycznego southern rocka. W zasadzie entuzjasta rocka i heavy metalu wszelkich odmian. Były dziennikarz Lizard Magazyn, twórca i redaktor naczelny strony Muzyka z Bocznej Ulicy, dziennikarz Radia Poznań, tłumacz takich pozycji jak „W bocznej ulicy. Historia muzyki niegranej”, „Prawdziwy Frank Zappa”, „Ryk Bestii” czy „Dla dobra metalu”. W jego tłumaczeniu ukaże się również autobiografia Davida Vincenta i oficjalna biografia Paradise Lost. Nałogowy nabywca płyt wszelakich.