Bez ogródek powiem, że dla mnie „Tibi Et Igni” było objawieniem. Od bardzo dawna lubię i cenię Vader bardziej od wielu innych zespołów grających w podobnym stylu, ale ten album przypadł mi do gustu szczególnie. Tak naprawdę to dzięki niemu stałem się już konkretnym fanem Vader. Bardzo podoba mi się na nim mocne, klarowne brzmienie i coraz większe ukierunkowanie na bardziej thrashowe, niż death metalowe brzmienia, chociaż i tych tu nie brakuje. No i ta nośność.

Płyta zaczyna się podniosłym, neoklasycznym intrem by za chwilę zafundować nam jazdę w typowym vaderowskim stylu serwując „Go to Hell”, rozpędzony, kipiący magmą kawałek. Kolejnymi highlightami są tutaj mój faworyt  „Triumph of Death”, chyba jeden z bardziej chwytających  utworów jakie zespół kiedykolwiek nagrał, zapamiętuje się go momentalnie, emanujące mocą i energią „Hexenkessel” oraz  „The Light Reaper”. No i wreszcie, nico wolniejszy, ale mocarny niczym czołg „The End”, który kończy właściwą część płyty. Na posiadanym przeze mnie wydaniu limitowanym dodano jeszcze dwa utwory bonusowe. Pierwszy z nich to odnowiony „Necropolis”, jedna z pierwszych kompozycji skomponowanych przez Vader, brzmi to niesamowicie, połączenie starego, dobrego heavy metalu z obecnym obliczem grupy. Często lubię do niego wracać i uważam, że zespół powinien grać go na każdym możliwym koncercie. Killer!

 Drugi to cover grupy Das Ich „Des Satans Neues Kleider”, który jest kompletnie nie w moich klimatach, więc wstrzymam się tutaj z oceną, bo trudno byłoby mi być obiektywnym. Ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że zrobione po vaderowsku, także bez silenia się na super zgodność z oryginalem.
Teraz kwestia oprawy graficznej. Nie powiem, bardzo podoba mi się okładka stworzona przez Joe’a Petagno, który tworzył już min. dla Motörhead, Angelcorpse, Vital Remains czy Deiphago. W pełni oddaje klimat płyty i autentycznie może dawać bodziec do sięgnięcia po nią w przypadku gdy nie zna się jej zawartości. Jest moc!

Vader nagrał bardzo świeży, pełen pomysłów album na którym wciąż czuć ich pasję do grania oraz ogromne pokłady energii. To bardzo żywa i miejscami wręcz przebojowa płyta. Forma szczytowa, a słabych kompozycji brak. Wcale nie słychać, że to już ponad 30 lat na scenie, oznak wypalenia próżno tu szukać. Jest świetnie i oby tak dalej! Takiego Vader chcę słuchać!

Przemysław Bukowski

(Łącznie odwiedzin: 361, odwiedzin dzisiaj: 1)