Nie tak dawno temu Depeche Mode wydali album „Spirit”, który podzielił zwolenników zespołu na dwa obozy, rozczarowanych i żyjących w złudzeniach. W roku 2017 nową płytę wydała jednak także inna formacja, której nazwa od kilku miesięcy niemal zawsze pojawia się w kontekście Depeche Mode. Norweski, „eks” black metalowy Ulver.
Od premiery „Spirit” stoję na stanowisku, że płyta ta wyraźnie pokazuje olbrzymi wręcz spadek formy Brytyjczyków. Nie wydaje mi się, aby były to wyłącznie malkontenckie dywagacje recenzenta, w swojej opinii bynajmniej nie jestem odosobniony. Wielu oddanych miłośników Depeche Mode zwróciło się w stronę Norwegii, dając tym samym wyraz odrobinę desperackiej próbie znalezienia alternatywy dla dotychczasowych idoli. Ich zainteresowanie wzbudziła formacja Ulver, która najnowszą płytą postanowiła ponownie zadziwić i doprowadzić do konsternacji środowisko muzyczne. Dawni black metalowcy, przedstawiciele ambientu i wczorajsi orędownicy art rocka (każdy kto zna dorobek Ulver będzie wiedział, co mam na myśli) postanowili bowiem nagrać „najlepszy od lat album Depeche Mode”. A w każdym razie takie głosy zaczęły dosyć powszechnie podnosić się wśród zawiedzionych płytą „Spirit”.
Nie jestem w stanie stwierdzić, kto po raz pierwszy w ten sposób określił „The Assassination Of Julius Caesar”, ale przyjęli je tak znani dziennikarze muzyczni jak Jarosław Szubrycht czy Maciej Krzywiński, znawcy metalu, interesujący się dokonaniami Ulver już wówczas, gdy zespół wgłębiał się w o wiele mroczniejszą stylistykę niż prezentowana na najnowszym albumie. Sformułowanie to jest jednak moim zdaniem uproszczeniem i pewnego rodzaju skrótem myślowym, Ulver nawet na „The Assassination Of Julius Caesar” pozostaje odległy formie, którą Depeche Mode kształtowali i udoskonalali przez dziesięciolecia swojej kariery. Już chociażby w samym fakcie, że stylistycznie Ulver przeszedł właściwie odwrotną od Depeche Mode drogę, Norwedzy zaczynali od grania gitarowego przechodząc stopniowo do elektroniki.
Trudno wyrokować na podstawie jednego albumu o stylistycznych fundamentach formacji, tym bardziej jeżeli chodzi o Ulver. Można jednak w miarę bezpiecznie stwierdzić, że oba zespoły bezspornie łączy jedynie wspomniana elektronika, co nie wystarcza do snucia porównań. Dopiero gdy bliżej przyjrzymy się mistrzowsko budowanym kompozycjom i wczujemy w budowany duszny klimat to odnajdujemy na „The Assassination Of Julius Caesar” elementy zbieżne z takimi płytami jak „Ultra” czy „Exciter”. Ponadto utwory skomponowane przez Norwegów ociekają melancholią, nieoczywistą przebojowością i specyficznie artykułowanym mrokiem. Cechy te pięknie budowały twórczość Depeche Mode, ale nie określają przecież wyłącznie tego zespołu, ani nawet nie wszystkie jego płyty.

Porównywanie obu formacji będzie jednak powracać. W ten sposób najłatwiej bowiem w widowiskowy sposób spuentować dokonania, bądź co bądź, mało znanej formacji. Osobiście nie chciałbym odbierać Ulver niezwykłej nutki geniuszu poprzez proste sprowadzanie ich albumu do roli muzycznego epigona. Norwegowie nigdy nie byli i nigdy nie będą Depeche Mode. Ich najnowsza propozycja to album genialny w obrębie szerokiej stylistyce muzycznej alternatywy i w taki sposób powinien być odbierany.
Ostatnie miesiące przynosiły mi kilka muzycznych zawodów. Zresztą najczęściej ze strony uznanych na świecie artystów, którzy niczego nie muszą już udowadniać i nie dążą już do wstrząsania posadami muzycznego establishmentu. Nie ma w tym nic złego, do czasu, kiedy artyści nie stają się ofiarami stylistycznej sztampy. Również z tego powodu tak wielką przyjemność sprawia mi „The Assassination Of Julius Caesar”, zespół Ulver stworzył bowiem longplay bez oglądania się na mody i bez nawiązań do własnej przeszłości. W przygotowanych kompozycjach niemal namacalnie czuć jasno określoną wizję artystyczną. Album jest spójny i logicznie rozwijany. Utwory „Nemoralia”, „Rolling Stone”, „Southern Gothic” czy „1969” sprawiają, że od płyty nie można się oderwać. I nie jest to wyświechtana formułka typowa dla muzycznych pismaków. Od „The Assassination Of Julius Caesar” naprawdę nie da się uwolnić. Każda z kompozycji wyróżnia się bardzo zgrabną, popową niemal melodią, ale ukrytą pod elektroniką zaaranżowaną tak by wydźwięk kompozycji przybierał bardziej niepokojący niż radosny charakter. To jednak nostalgia decyduje o potędze albumu. Muzycy Ulver już zresztą wielokrotnie udowadniali, że doskonale żonglują emocjami. Na myśl przychodzi mi przede wszystkim bardzo ciekawy album „Shadows Of The Sun”, ale tamto na wpół ambientowe dzieło przegrywa z „The Assassination Of Julius Caesar” pod względem zwartości materiału. Rozciągane w nieskończoność pasaże i instrumentalne wycieczki na najnowszej płycie ustąpiły pierwszeństwa dobrze skomponowanym utworom. I przez to siła oddziaływania Ulver jeszcze wzrosła.
Pomimo syntetycznych dźwięków utwory Ulver cechują się organiczną, niemal namacalną siłą wyrazu. Gwarantuje Państwu, że „The Assassination Of Julius Caesar” pozostaje w głowie na długo po tym, jak w pokoju zapada cisza. 
Kuba Kozłowski, Ocena: 6
U nas obowiązuje skala szkolna:
1- poniżej wszelkiej krytyki
2- cudem się prześlizgnął
3- przeciętnie, ale w normie
4- synu, jesteśmy dumni
5- gratuluje prymusie!
6- blisko absolutu

(Łącznie odwiedzin: 185, odwiedzin dzisiaj: 1)