Utwór R.E.M “Shiny Happy People” należy do piosenek z charakteru tych bardziej niekonwencjonalnych w dorobku zespołu. W równej mierze ze względu na tematykę jak i muzykę oraz otoczkę kompozycji, która cechuje się odległym od standardów formacji pozytywnym, radosnym wydźwiękiem. Zdaje się ona być zresztą po prostu żartem, muzycznym dowcipem skierowanym do fanów przyzwyczajonych do egzystencjalnych, w pewnym sensie akademickich i przeintelektualizowanych, tekstów Michaela Stipe.

 Chaotyczny, niepokojący nawet (gdyby nie przyjmować go dosłownie) teledysk jak i motoryczny, repetetywny i nie pozbawiony nutki histerii refren skłaniał słuchaczy do szukania drugiego dna utworu, które, chociaż niepotwierdzone przez zespół, dosyć powszechnie weszło do kanonu. Radość gwałtownie wyrażana przez R.E.M, tak w tekście jak i skocznej muzyce towarzyszącej słowom, jest bowiem bez wątpienia podszyta pewnego rodzaju przymusem. Zdaje się nawet być wynikiem prania mózgu, bardzo powszechnego wśród członków najróżniejszych sekt bądź wyznawców ekstremalnych ideologii. Wezwanie do szczęścia wydaje się być w utworze R.E.M wyuczone, wyskandowane na bazie z góry utartych formułek, które jak można przypuszczać ktoś przygotował na potrzeby bezmyślnych mas. Skandowane formuły są jedynie odbiciem – odpryskiem – wpajanym osobom poddanym indoktrynacji. Z jednej strony można odnosić to do panującego w USA stosowanego na pokaz optymizmu i radości, a z drugiej przyrównać można do bardziej ponurych, bo utrzymywanych przy życiu siłą, doktryn komunistycznych reżimów. Czy odniesiemy się do sytuacji w Korei Północnej, czy do totalitarnego komunistycznego reżimu Chin początku lat 90. w każdym z tych przypadków odnajdziemy tłumy wymęczonych życiem, zbolałych jednostek, które pomimo nieszczęść z uśmiechem na ustach przyjmują rolę piewców systemów sprawiających, że życie zwykłych ludzi staje się nie do zniesienia. Tak właśnie przyjęło się tłumaczyć utwór, który zarejestrowany został niecały rok po masakrze na placu Tian’anmen. Wydarzeniu, które nie mogło nie zwrócić uwagi politycznie i społecznie zaangażowanego Stipe’a.

Zwolennicy nadawania kompozycjom drugiego dna znaleźli zresztą wskazówki, naprowadzające ich na słuszność interpretacji. Spójrzmy chociażby na plakat komunistyczny, odwołujący się do szczęścia ludu pracującego. Widzimy na nim rozradowanych obywateli, złączonych w uśmiechu i wznoszących do góry dłonie w geście triumfu. Podpis w języku kantońskim brzmi: „Błyszczący radośni ludzie trzymają się za ręce”. Co odnajdziemy w tekście kompozycji?

„Błyszczący, radośni ludzie śmieją się

Spotkajmy się w tłumie, dołącz do reszty w miłości

Kochaj mnie

Zabierz tą miłość do miasta”

Takie ideały przyświecały młodym chińczykom zgromadzonym na placu. Zanim reżim komunistyczny postanowił rozjechać ich ideały czołgami, młodzi, postępowi obywatele spotykali się w imię równości, akceptacji, demokracji i miłości. Utwór nie ogranicza się jednak wyłącznie do przedstawienia nastawienia zwykłych ludzi walczących o zmianę. Generalny wydźwięk utworu ukazuje raczej, w jaki sposób realne działania ludu, dążącego do odnowy społecznej, zostały stłamszone a ideały przyświecające reformatorom zagrabione przez reżim. Dla komunistów równość i szczęście już istniały – były wcieleniem komunizmu. Jeżeli nie działały w praktyce, to należało obywateli nauczyć tego, jak mają wyrażać swoją radość. Stąd wspomniany już histeryczny wydźwięk utworu. Każdy ma się cieszyć, ma tej radości dawać wyraz publicznie. Nawet jeżeli przez łzy:

“błyszczący szczęśliwi ludzie śmieją się”, “błyszczący radośni ludzie trzymają się za ręce”

Można nawet powiedzieć, że użycie zwrotu „błyszczący” wykorzystanego tu w sposób błędny, odnoszący się do ludzi a nie przedmiotów nadaje zdehumanizowanego charakteru przedstawianego tłumu, który stanowi po prostu kolejne narzędzie propagandy budowane nie na potrzeby wewnętrzne a do budowania międzynarodowego obrazu utopijnej szczęśliwości Chin pod przywództwem komunistów. Dalej Stipe śpiewa „zasiej swoją miłość w glebie, tam gdzie rosną kwiaty” – tyle, że kwiaty, o których mówi zespół, a które sportretowano w teledysku są kwiatami sztucznymi, co jeszcze bardziej podkreśla ironię i fasadowy wydźwięk opisywanych w tekście ideałów.

Radość wyrażana pod nadzorem oficjeli, szczęście wpajane za pomocą tortur i policji. Utopia budowana na bakier rzeczywistości. Ale, jak zauważa R.E.M. „Nie ma czasu na płacz – ciesz się, ciesz się!” I w tym momencie można z łatwością wyobrazić sobie jak komunistyczny politruk dryguje tłumem obywateli, trybikami w wielkiej machinie nakazując im konkretne zachowania chwalące system wbrew świadomości beznadziei. Pomimo pamięci o niedawnej masakrze na placu „Niebiańskiego spokoju”. Bo jeżeli spokój ten nie może być osiągnięty dobrowolnie, to zostanie wprowadzony za pomocą pałek.

Oczywiście, jest to tylko interpretacja. Nie znalazłem nigdzie potwierdzenia ze strony zespołu, że takie właśnie przesłanie stało za utworem. A jednak cała kompozycja, przez swój nierealny, nieomal „sekciarski” i histeryczny wydźwięk wskazuje na więcej, niżby zespół chciał przekazać bezpośrednio. Być może faktycznie „Shiny Happy People” jest jedynie hołdem złożonym artystom pokroju The Monkees, The Banana Split czy The Archies, budujących muzyczną świadomość Michaela Stipe w latach jego dzieciństwa. Być może jest to po prostu piosenka dla dzieci pozbawiona wyrazu i idei. Być może. Chociaż jest to niezwykle mało prawdopodobne. Gdyby nawet odrzucić chińskie konotacje, to bez wątpienia każdy, kto wsłucha się w tekst odnajdzie w nim utopijne wezwanie do wyrażania fasadowych emocji wbrew rzeczywistości, wbrew wewnętrznemu niepokojowi – wezwanie do dobrowolnego bądź wymaganego przez społeczeństwo przybrania maski oczekiwanej od nas przez innych.

Kuba Kozłowski

(Łącznie odwiedzin: 3 497, odwiedzin dzisiaj: 2)